Z notatek zapisanych w Dzienniku bł. Edmunda Bojanowskiego
Dziś pierwszy raz, przy najpiękniejszej w ciągu dnia pogodzie, zobaczyłem jaskółkę i białego motyla. Wieczorem gwiazdy, pogoda, ale wiatr wschodnio-południowy zaczyna się wzmagać i barometr opadł nieco. (25.04.1853)
Pogoda prześliczna. Rano śron, podobno 40ty po 40 tu męczennikach, z czego starzy ludzie wnoszą że ostatni i że zimna już nie nastąpią. Dziś też prawdziwie otworzyła się wiosna. Pierwszy słowik dziś się w naszym ogrodzi odezwał, i pierwsze piszczałki wierzbowe na wsi, i pierwsze motyle pokazały się. (19.04.1858)
Ślicznie pół dnia przeżyłem pośród dzieci małych i wieśniaków. Błogie uczucie serca czyniło mi cały świat piękniejszym i wracając przy zachodzie słońca między zbożami zieloną miedzą i ocienioną ścieżką przez brzozowy lasek, byłem przepełniony jakimś dziwem natchnieniem sielskim. (13.04. 1855)
Pogoda, rano śron, potem ciepło. Bociany krążą, motyle się pokazują i żabki. Byłem o 6tej na Mszy św. Lekcje o brewiarzu, i o Mszy św. i odprawianie Mszy św. Po południu długo chodziłem po ogrodzie z ks. Biskupem. (1.04.1869)
Śnieg niespodziany spadł w nocy (…). Ptaszki strwożone cisnęły się do mego okna, ćwierkały i dziobkami pukały w szyby, jakby się dopominając pożywienia, które im na murze za oknem codziennie przez czas zimy tegorocznej posypywałem z okruszyn bułek, a od Wielkiej Nocy z babek i placków. Była to próbka udzielania jałmużny dla ptaszków, którą chciałem później zaprowadzić w Ochronie dla niewinnej, a miłosiernej zabawy dzieci. (16.04.1853)